Bardzo się cieszymy, że Pan jedzie!
Panie Adamie - nie chciał klub, żeby na Mistrzostwa jeździło dużo dzieci, żeby "nie pałętały pod nogami" - takie brzydkie wyrażenie skrótowe ode mnie - teraz są konsekwencje. Niektóre dzieci by pojechały - ale się boją, nie czują się godne, że to nie dla nich - że nie mają prawa się tam pokazać, a jak się pokażą, to zostaną przez innych wyśmiane - taka jest prawda - był komfort uczenia najlepszych - teraz jest pokłosie tego. Trzeba szanować każdego gracza - i uczyć graczy szanować się nawzajem - bo to klub - musi być jak rodzina szachowa. Jakby jechał - kto chce, teraz byśmy mieli sporą grupkę (i znów by był problem, że trener nie daje rady takiej ilości dzieci uczyć - i tak źle, i tak niedobrze) - trzeba znaleźć złoty środek. Ale nie można lekceważyć zawodników, a potem, jak się okazuje, że za mało mamy, to prosić, żeby pojechali. Polityka klubu była krytykowana na zebraniach i czas już zmieniać, ostatni dzwonek. Zazdroszczę klubom, które potrafią działać "drużynowo", a jeździmy sporo i widzimy - nawet drużynowo siedzą przy stole na stołówkach - no po prostu trzymają się razem. Ci silniejsi też mogą coś wyjaśnić słabszym - sami się poduczą, tłumacząc. Wiadomo, że trzeba najwięcej pracować tam, gdzie jest największa szansa, ale innych też podciągać - przez wyjazdy dzieci się podciągają - zaczynają rozumieć wiele zależności. Tak, że nad tym trzeba pracować. Albo mamy klub "najlepszych", albo mamy klub, który zrzesza dzieci grające w szachy, niezależnie od ich możliwości i równie wartościowe dla klubu. Wygodne jest to pierwsze, godne to drugie. Musi być radość z gry i z bycia w klubie - to działa na dzieci, i nie tylko.
Teraz jest problem, że obóz jest w tym samym czasie.
Ale ewentualnie można podzwonić po ludziach i ich "nominować" do wyjazdu - mogą niektóre dzieci na to zareagować.